To pierwszy przypadek w trwającej od 2018 r. „aferze mailowej”, czyli maili Dworczyka ujawnianych przez komunikator Telegram, gdy państwo uznaje formalnie, że owa afera miała miejsce. Ziobro zawiesił nad PiS miecz Demoklesa.
KO wnioskuje dziś do NIK i MEiN o kontrolę rozlicznych projektów posła Jacka Kurzępy. CBA zapowiedziało kontrolę jego oświadczeń majątkowych.
Upubliczniony przez Poufną Rozmowę mail o Zbigniewie Ziobrze, którego autorem miał być Mateusz Morawiecki, potwierdza tylko to, co dawno już o tej ekipie wiedzieliśmy. Może więc ów ZZ faktycznie ma w ręku – choćby z racji swej oberprokuratorskiej władzy – jakieś mocne asy?
„Dziś złożyłem rezygnację z funkcji szefa Kancelarii Prezesa Rady Ministrów” – poinformował na Twitterze Michał Dworczyk, bliski współpracownik premiera Mateusza Morawieckiego.
Afera mailowa to kopalnia wiedzy o kulisach sprawowania władzy przez PiS. Co ją najbardziej zajmuje?
Afera z mailami ze skrzynki Dworczyka wciąż się rozrasta. Kto na niej korzysta, co z niej wynika i dlaczego nikt do tej pory nie poniósł konsekwencji?
„Skrzynka Dworczyka” to istny rynsztok. Gdybyśmy żyli w normalnym państwie, to już sam fakt, że tego rodzaju korespondencja prowadzona była z prywatnych kont, wystarczyłby do obalenia rządu.
Każdy obserwator, w tym ja, ma pełne prawo w tej sytuacji uznać, że podejrzenia, że w tym Trybunale „bez żadnego trybu” załatwia się rzeczy „na lewo”, mają podstawy. Przy wymierzaniu sprawiedliwości ma być widać, że dzieje się to bezstronnie i niezawiśle. Ten mail i cała reszta zdarzeń świadczą o tym, że nie widać, aby tak właśnie było – mówi w rozmowie z „Polityką” prof. Ewa Łętowska.
Każdy z dotychczasowych przecieków ze skrzynki Dworczyka – niezależnie od tego, kto za nimi stoi – w porządnej demokracji zmiótłby rząd. Ba, również w Polsce, jaką pamiętamy sprzed kilkunastu lat, zapewne by tak było.
Słysząc „prezes Julię” zapewniającą, że „nie omawia z nikim orzeczeń”, można się tylko zastanowić: po co te słowa?